Do domu przytargałam dwa myszoskoczki...
Nie mają imion...
temu panu to nie wiem jak mu dam na imię :(
Negocjacje zaczęłam pół roku temu...
No bo tak to się zaczęło...
- Chcę kota! ( z uwagi, że pies świetnie reaguje na kota)
M: No weź, bo Cię z domu wygonię. Ja nie cierpię kotów
??
- O Jeeeezu ;)
-Chcę koszatniczkę!
- A co to koszatniczka?
- A no to taki gryzoń, tylko że on duży rośnie...itp itd...no i troszkę brudas
- A to będzie roboty, lepiej nie bierz...a jak z psem?
- A no właśnie nie bardzo...
Negocjacje...dalsze...
temat rozwijał się w stronę szynszyli, świnek morskich, żółwi
oczywiście wszystko pod kątem psa.
T: Ale to wszystko śmierdzi...
...
Mamo, może jednak kot?
Nieeeeee
No i załamana, bezradna z wielką nadzieją, że mi pomożecie...
No bo w sumie wszystko było łącznie z papugami falistymi... (prócz kota, kanarka i gadów
I się nie zawiodłam :)
- Myszoskoczki!
T: Myszoskoczki? Argument jw.
- No to ci włączę stronkę o skoczkach
***
- No dooobra...
Yuuupi
* Ta na pierwszym planie wykazuje uwielbienie w aparacie fotograficznym (hej, hej zrób mi fotę!)
co chwilę podlatywała przed aparat
jest panienką.
Czarny skoczek jest chłopcem i jest nad wyraz spokojny jeszcze
(pierwotnie miały być dwie baby)... ale... fajnie by było mieć większą rodzinkę ;)
Będziesz mieć z nich pociechę, bo ze wszystkich gryzoni jakimi się opiekowałam [a było tego sporo ;)] te były najfajniejsze :D
OdpowiedzUsuńCholera Naczelna
Heh. Dostały dziś kilka ziaren na śniadanko. Czarny dzieli się jedzeniem, a Mała go odpychała od pojemnika... komicznie wyglądało odepchnięcie tylną łapka :)))
Usuń