Nastolatek 15-17 lat czuje się bardzo
dorosły i myśli, że swoim zachowaniem zmieni świat, jeśli będzie się buntować.
Sama jestem wielką buntowniczką. Nie
ukrywam tego. Jestem raptusem. Jak jest konflikt wybucham za 5 minut jest ok. I
sprawy nie ma.
Ale dziś już dobiegam ćwierćwiecza i
myślę:
"Kocham swoją mamę, wiele przeszła w
swoim życiu, walczyła jak lwica by urodzić syna i mnie i dodatkowo walczyć o
swoje życie." Tak moja mama otarła się o najgorsze. Dziś jest od 25 lat
zdrowa."
Pomijam fakt, że niedbała i nie do końca
dba o siebie, swoje zdrowie. Co mnie wkurza, bo powinna. Jest dojrzałą kobietą
(starodawnych poglądów - niestety).
I główne spory to te o jej zdrowie:
"Mamo. idź do lekarza, zrób badania, czy to pod kątem
meno(chwiejne nastroje a kobieta po 50ce), czy tarczycy, czy nawet tych
cholernych zatok. Po co masz się męczyć i narzekać, że coś ci dolega"
"Ale ja jestem zdrowa!"
(tak Dziadek z Babcią też tak mówili)
Ja chodzę przeziębiona (śmiem twierdzić,
że z początkiem grypy bo mięśnie na początku tak bolały, że już miałam dzwonić
do pracy, że nie przyjdę
"Dzieciaku idź do lekarza."
Nie poszłam. Syropów nie pijam. Biorę
jakieś leki od zatok, kataru coby lepiej oddychać.
Wczoraj moja mama ledwo mówiła (mniej
więcej tak, jak ja w środę) dała mi jakiś płyn rozgrzewający, który nic mi nie
pomógł (uodporniona na wszelkie leki doraźne). Chciałam, żeby ona to wypiła.
Teraz obrażona na cały świat.
Chciałam, żeby razem z tatą poszli gdzieś
na sylwerstra w tym roku.
"Nie będę marzła"
"Nie chce mi się" Wolę w domu posiedzieć."
Chcę gdzieś wyjść
A dokąd, a o której będziesz, a z kim, tylko nie zrób nic głupiego.
A już nie mowa o oddzielnym urlopie.
Albo razem, albo wcale.
I weź tu odpocznij od towarzystwa
rodziców.
Ale nie wracać mogę o której chce. Byle
tylko wrócić na noc.
Ciagłe pytania na które nie chce mi się
odpowiadać, bo chcę zatrzymać dla siebie. Dosyć mam wtrcąnia się w moje życie.
Mówienia mi co jest dobre, co złe. Nie ma innego sposobu, by nauczyć się
samodzielnie wszystkiego. Duszę się w tym przygniatającym kloszu bezpieczeństwa
i nadopiekuńczości.
Oddzielne mieszkanie?
Marzenie…. Jak ja bym chciała… nie stać
mnie jeszcze… większą wypłatę musiałabym wydać na sam czynsz a gdzie życie nie
wspomnieć o przyjemnościach lub o utrzymaniu psa. Bo bez niego się nie ruszam…
Brat? No mogłabym lecieć. Ale co mi po
kilku dniach za granicą kiedy i tak będę musiała wracać. Bo nie widzę siebie
tam na stałe. „Teraz ty się musisz zajać
rodzicami, bo ja jestem za daleko” – usłyszałam przez telefon
Jak, skoro rodzice „gówniarza” nie
słuchają? Nie potrafię do nich dotrzeć – do mamy nie umiem. Z tatą się dogadam.
I ja i brat mamy z nim lepszy kontak niż z mamą chwilami.
Płakać mi się chce, kiedy o tym wszystkim
myślę....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witam! Czytasz, więc komentuj!
Kochane/i ja nie gryzę, nie biję...komentowanie też nie. Więc śmiało nie bójcie się rozmawiać czy wymieniać myśli :)
W miarę możliwości odwiedzę również Was bylebym tylko miała adres zwrotny ;)
Pozdrawiam Tusia :)