czwartek, 31 lipca 2014

Konkursik :)

No więęęc.... "Będzie zabawa, będzie się działo..." :D a w sumie już trwa od wczoraj :)))
Ło taka, że trzeba sobie po pierwsze zrobić ulubioną maseczkę na buziaku strzelić focię... o.0 potem zatuptusiać

zarejestrować konto wstawić fotkę i zalajkować znaczy głosować na fotki koleżanek.... bo na swoje jak zagłosujesz jak nie ma takiej możliwości....
Ale, ale jaka wygrana!!! Hoo nie pogadasz... :)) 200 zł piechotą nie chodzi ani nie leży na ulicy (chyba, że masz nie bywałe szczęście do znajdowania (ja znalazłam tylko i aż 100 zł na chodniku ;) ale kiedy to było)



No więc jak nie chcesz to nie bierz udziału, ale zagłosować możesz ło tamoj : :D



Do dzieła! Bawmy się razem! 

Dzięki :***

Tusia 




środa, 23 lipca 2014

Włoskie Cannelloni

Kochane wróciłam :)

Kulinarnie dziś i po włosku... moja ukochana kuchnia :)
Pyszne, szybkie i proste danie. Warte zachodu.
Zmieniony uproszczony przeze mnie

Składniki:
8-10 rurek makaronu Cannelloni Combino (ja używam Lubelli )
300g mielonego mięsa wieprzowo-drobiowego
1 cebula
2 ząbki czosnku
koncentrat pomidorowy zmieszać z ulubionymi przyprawami
(w oryginalnym przepisie jest sos Italiamo(350g) i sos z dzikim tymiankiem)
oliwa z oliwek
masło w kostce np Pilos
ser tarty
oregano
sól
pieprz


środa, 16 lipca 2014

Dziękuję Wam

Dziękuję Dziewczyny za ciepłe słowa. Dziadek się nie śni, więc pewnie nie ma żalu. Dwa tygodnie przed odejściem zdążyłam mu powiedzieć, że Go kocham ze wzajemnością (byłam jego ukochaną wnusią-przylepką :) ). Babcia już też nie a śniła mi się do roku czasu może dlatego, że z Jej śmiercią nie mogłam się pogodzić dość długo...


piątek, 11 lipca 2014

Spieszmy się

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostają po nich buty i telefon głuchy
                                                                              J. Twardowski

On - syn milicjanta zastrzelonego przez pomyłkę. Wysoki, przystojny, pracowity
Ona - prosta dziewczyna z wielodzietnej rodziny. Pracowita, wielkoduszna z sercem na dłoni. Spotkali się. Zakochali na śmierć i życie. Mimo można by powiedzieć "niedopasowania charakterów" i niedogodności mieszkania z rodzicami i własnym dzieckiem (pierwsze zmarło) wiązali jakoś koniec z końcem jeden drugiego podtrzymując na duchu. Z biegiem czasu pojawiały się kolejne dzieci bo On tak sobie wymarzył. Ona wychowywała wesołą gromadkę pięciorga dzieci i pracowała. Nie było nianiek, nie mogła liczyć na teściową. On spełniał się zarabiając na życie. Bawiąc się z dziećmi... Nawet jak wracał do domu czasem nietrzeźwy dzieci mogły "chodzić mu po głowie" wbijać szpilki w żebra. Nigdy klapsa od ojca nie dostały.
Mijały lata dzieci rosły, zakładały własne rodziny. Oni, coraz starsi zmęczeni życiem, podupadali na zdrowiu, nadal czerpiąc z życia najlepsze chwile i z podniesionym czołem iść dalej z uśmiechem na ustach. Nie dając, na tyle ile było możliwe, chorobom. Ona zaczęła pierwsza chorować... Mimo to pomagała swoim dzieciom na tyle ile zdrowie pozwalało pilnować dzieci na zmianę z mężem...