piątek, 11 lipca 2014

Spieszmy się

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostają po nich buty i telefon głuchy
                                                                              J. Twardowski

On - syn milicjanta zastrzelonego przez pomyłkę. Wysoki, przystojny, pracowity
Ona - prosta dziewczyna z wielodzietnej rodziny. Pracowita, wielkoduszna z sercem na dłoni. Spotkali się. Zakochali na śmierć i życie. Mimo można by powiedzieć "niedopasowania charakterów" i niedogodności mieszkania z rodzicami i własnym dzieckiem (pierwsze zmarło) wiązali jakoś koniec z końcem jeden drugiego podtrzymując na duchu. Z biegiem czasu pojawiały się kolejne dzieci bo On tak sobie wymarzył. Ona wychowywała wesołą gromadkę pięciorga dzieci i pracowała. Nie było nianiek, nie mogła liczyć na teściową. On spełniał się zarabiając na życie. Bawiąc się z dziećmi... Nawet jak wracał do domu czasem nietrzeźwy dzieci mogły "chodzić mu po głowie" wbijać szpilki w żebra. Nigdy klapsa od ojca nie dostały.
Mijały lata dzieci rosły, zakładały własne rodziny. Oni, coraz starsi zmęczeni życiem, podupadali na zdrowiu, nadal czerpiąc z życia najlepsze chwile i z podniesionym czołem iść dalej z uśmiechem na ustach. Nie dając, na tyle ile było możliwe, chorobom. Ona zaczęła pierwsza chorować... Mimo to pomagała swoim dzieciom na tyle ile zdrowie pozwalało pilnować dzieci na zmianę z mężem...



Wnuki dorosły Babcia z racji wieku coraz bardziej podupadała na zdrowiu i wspominała, że już wolałaby się nie męczyć.. kilka przebytych operacji przewlekła choroba, wiek częstsze kłótnie z mężem mimo widocznej z boku miłości z obu stron, zazdrości, opieki, związania ze sobą, oddania wzajemnego... A Dziadek nie dawał się chorobom nie pamiętam czy kiedykolwiek się skarżył na bóle...
Babcia miała rozwiniętą intuicję wiedziała mniej więcej, że czas jej się kończy, co chwila trafiała do szpitala..."Nie chcę, żyć, nie chcę umierać w domu" "Babciu co Ty opowiadasz, znowu masz gorszy dzień. Przeżyjesz kolejny koniec świata. A w 2014 mają euro wprowadzić" - przekomarzałam się ;) "O dziecko, ja do 2014 nie dożyję zobaczysz..."
"Jak Babka umrze to mnie nie szukajcie! Pójdę i nie wrócę"

Przeżyli razem w biedzie, bogactwie, zdrowiu i chorobie 53 lata

Zmarła 26. listopada 2012 roku - Dziadek się załamał. Jej odejście przeżyłam bardzo mocno. Długo nie mogłam się pozbierać. Staraliśmy się jak moglismy uchylić mu nieba, ukoić ból po stracie. Na próżno... nie, nie wyszedł z domu jak zapowiadał, nie musieliśmy go szukać.

W marcu tego roku dostał wylewu, krwiaka upadł na schodach pod drzwiami mieszkania.. Nie mógł o tej chwili chodzić i mówić a spacery to jego całe życie.... Na nic zdała sie operacja, rehabilitacja... Jedyne co chciał: "Wiesz...ja bym chciał jeszcze pożyć trochę" Wolę walki miał do chwili kiedy nie uświadomił sobie, że jest wdowcem... choroba go złamała, wspomnienia wróciły... Zaczął już mówić może nie tak jak kiedyś, ale można go było zrozumieć...ale nie mógł chodzić..."Pamiętaj, jak sie człowiek położy to juz nie wstanie"- babci słowa zakołatały w głowie...

Dziś nie ma nawet 2 lat od śmierci Babci...

"Nie martw się, zabiorę Cię długo bez Ciebie nie wytrzymam" - te słowa powiedziała do Dziadka za życia...

53 lata w tak wielkiej miłości... w dzisiejszych czasach to raczej nie możliwe...

Ja żałuję tylko jednego... żałuję, że nie zdążyłam się Dziadku z Tobą pożegnać... 

I dziękuję za wszystkie  lata, cudowne dzieciństwo i długie spacery, za opowiadanie bajek, historii życia  i zabawy. Jako jedyni potrafiliście mnie rozbawić. Dziękuję. Dziś wierzę, że teraz Jesteście z Babcią szczęśliwi i co najważniejsze ZNÓW RAZEM Kocham Was. Na zawsze zostaniecie w naszych sercach (*)

- Dziadek zmarł dziś o 8:15

3 komentarze:

  1. smutna, ale jakże piękna i wzruszająca historia.....Smutna, bo tak smutno się kończy, ale piękna bo o prawdziwej miłości...

    Tusiu, przyjmij moje kondolencje [*]

    OdpowiedzUsuń
  2. Tusia, łzy mi pociekły na koniec tej opowieści. Piękna miłość, mało dzisiaj jest małżeństw, które trwają tak długo. Teraz już wiem dlaczego taka sympatyczna jesteś, miałaś dobry wzór :)
    Z dziadkiem się nie pożegnałaś ale On wie, że chciałaś. Porozmawiaj teraz, jestem pewna, ze usłyszy.
    Razem na Ziemi i teraz razem w Niebie . Jest smutek, żal...
    Ale też można powiedzieć, że zakończenie wzruszające, dziadek tęsknił przecież, dziadkowi było ciężko bez babci. Tutaj nam smutno ale jestem pewna, że Oni tam z góry uśmiechają się do Was, szczęśliwi :* Kondolencje Tusia, :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Historia opowiedziana pięknie:)
    Dwa lata temu zmarł mój dziadek (najważniejsza dla mnie osoba) została mi na szczęście jeszcze babcia (druga tak ważna osoba). Wiem co się czuje po stracie tak cudownych osób. Mój dziadek umierał trzymając mnie za rękę, nie chciałam pozwolić mu odejść ale musiałam... Zmarł na raka... To były najtrudniejsze dla mnie chwile, cieszę się z tego że miałam tak cudownego dziadka i wiem co Ty czujesz. Mocno Cię ściskam i składam najszczersze kondolencje. Oni bardzo Cię kochają i jak będziesz do nich rozmawiać "tak jak za ich życia" będziesz czuła ich obecność:) Wiem co mówię :* Trzymaj się mocno:* Gorąco pozdrawiam i ściskam:*

    OdpowiedzUsuń

Witam! Czytasz, więc komentuj!
Kochane/i ja nie gryzę, nie biję...komentowanie też nie. Więc śmiało nie bójcie się rozmawiać czy wymieniać myśli :)
W miarę możliwości odwiedzę również Was bylebym tylko miała adres zwrotny ;)
Pozdrawiam Tusia :)