poniedziałek, 7 grudnia 2015

Puk, Puk Witajcie u kresu roku...

Kochani....zaniedbałam blog wiem, przepraszam...
(tak w ogóle to ktoś tu jeszcze zagląda?)

Jeśli kiedyś myślałam, że bycie dorosłym jest łatwe i bardzo chciałam być dorosła.... to byłam głupia...
Dziś.... zmieniam wszystko.... stawiam do góry nogami.... czyli mniej wiecej...

* mam świadomość (więc głupstwa wyprawiam z przyjemnością!)
* mam partnera który: kocha, tęskni i jest mi wierny (spełnia prawie wszystkie kryteria!)
* chorego pupila z którym będzie mi się trzeba pożegnać... mam nadzieję, że nie prędko
* pracę, którą chwilami nienawidzę (ale cóż zrobić, jak się nie ma co sie lubi... to coś tam )
* plany na przyszłość...i chyba to jedno mnie ratuje... powoduje, że wstaje rano i robie swoje w dążeniu do spełnienia...


A dziś.... poszłam na zakupy... gwiazdkowe już! Albo może dopiero - jak kto woli :)

I wiem, że rodzina będzie zadowolona bo:
- mama od miesięcy ględziła, że chce takie "cóś" (praktyczne na baterie!) "Muszę to kupić sobie"
[nie musi już ma w kolorze różowym] I NIE TO NIE WIBRATOR!!! :D

- tata: Dziewczyny wiecie, że facetom prezent ciężko kupić?
I przebrnęłam przez kalendarze, poprzez zainteresowania taty i nawet pytałam "Co byś chciał?"
"Nic"
Myślę, myśle...
Praktyczny prezent dla taty zegarek z bransoletką.... (odkąd pamiętam lubił zegarki z bransoletką)

I jak dla mnie takie kupowanie prezentów przed dyskusją co kto by chciał to tak jakby strzelić samobója. Wiecie dlaczego?
Na pewno
Prezenty "na czuja" mogą sie nie spodobać, więc w naszej rodzinie jest pytanie "Co ci kupić na Gwiazdkę" Bezpieczne. No ja wiem, że też fajnie jest zrobić komuś niespodziankę, ale lepiej jest skonsultować się z osobą obdarowywaną przez nas.

Tak więc:
* ja wiem co dostanę (jestem zadowolona, że z 3 rzeczy wymarzonych dostanę tą jedną)
* mama będzie zadowolona bo też gderała, że chce sobie kupić cudo techniki i upiększania ciała
* tata - telefonu nowej generacji nie chciał "bo ma za ciężkie palce" to ma zegarek. Widział podoba się.
* Został mi tylko partner

PS: Zakręcony tekst świątecznej piosenki.... na dobry humor

Wasza Tusia

wtorek, 23 czerwca 2015

Przemęczenie rozdrażnienie

Macie takie dni, kiedy wszystko wkurza... starasz się zaciskasz zęby i idziesz dalej... mimo wszystko...?
Aż te negatywne emocje wylezą na wierzch w najmniej spodziewanym momencie... Wylejesz wszystkie pretensje... do danej osoby i w kolejnej chwili żałujesz wypowiedzianych słów...
I pól dnia gryzie Cię sumienie... bo mimo wszystko nie chcesz źle... bo jakimś dziwnym trafem polubiłaś/eś daną osobę... i raczej to wszystko po to, żeby się dogadać... na nowo... tym bardziej, że długo nie pracowałaś z tą osobą.

Poszłam.. powiedziałam, na spokojnie... chyba będzie ok... 
Bo nienawidzę zostawiać wszystko iść dalej. Zamiatać pod dywan problemów. Wolę od razu na bieżąco przegadać problem....


Samą siebie rozczarowałam... przecież jeszcze rok temu... nie byłam taka jak dziś... i jak mam siebie lubić?
Zataczam koło. Wracam do tych głupich szczeniackich zachowań z buntu nastolatkowego
(do bycia wulgarną, "co to nie ja")

Walnąć mnie w pysk na otrzeźwienie. Strząchnąć mną porządnie Proszę!


 Urlopu !

:(


sobota, 16 maja 2015

Afera kondomowa??

Szukając plastikowej "rączki" od pistoletu poszłam do magazynu. Wózek śniadaniowy jest przykryty plandeką...

"Idź i popraw KONDOMA na wózku" - słyszę
Poszłam poprawiłam...
"O jaka doświadczona" :D

czwartek, 7 maja 2015

Ence pence w której ręce??

Urodziłam się jako leworęczny szkrab.
Tak, należę do tego odsetku "wybranych"/ mniejszości/ dziwaków ect.
Drażni mnie, kiedy w pracy słyszę "znów ta lewa łopatka" albo "ty lewusie!" - "lewus" kojarzy mi sie z innym typem osoby - homoseksualnej - może też błędnie. Za co z góry przepraszam!
Podkreślam nie lewus a MAŃKUT po polsku.


W czym jesteśmy lepsi czy gorsi?

"Najłatwiej ich poznać, gdy trzymają długopis. Jednak bycie leworęcznym, to coś więcej niż tylko pisanie czy wykonywanie innych prostych czynności lewą ręką. Przeprowadzono wiele badań, które dowodzą, że „mańkuci” mają wiele niezwykłych umiejętności. 

Dominująca strona ciała człowieka zostaje „zaprogramowana” już w życiu płodowym. Warunkuje to sposób połączeń nerwowych pomiędzy półkulami mózgowymi a rdzeniem kręgowym, który zawiaduje wszystkimi nerwami ciała. Połączenie to ma charakter krzyżowy – lewa półkula zawiaduje prawą stroną ciała, a prawa półkula lewą stroną ciała. Jednak nie wiadomo, dlaczego każdemu z nas przyporządkowana zostaje ta, a nie inna wiodąca półkula mózgu, ani czemu nie można tego wyboru zmienić. 


Dominująca półkula odpowiada nie tylko za to, którą ręką piszemy czy którą nogą kopiemy piłkę. Zapisane są w niej także inne umiejętności, takie jak zdolności matematyczne i artystyczne, widzenie przestrzenne oraz myślenie abstrakcyjne. 

Badania naukowe dowiodły, że osoby leworęczne, w przeciwieństwie do praworęcznych, są bardziej kreatywne, patrzą „globalnie”, a nie skupiają się na szczegółach, działają intuicyjnie i częściej wybierają zawody artystyczne niż karierę naukową. 

Naukowcy z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego przeprowadzili badania mające na celu wskazanie różnic w przetwarzaniu informacji słownych (głownie mowy) przez osoby lewo- i praworęczne. Z ich wstępnych założeń wynikało bowiem, że osoby piszące lewą ręką szybciej przyswajają nowe informacje, łatwiej dostrzegają niuansy, można by rzec, że myślą "efektywniej". Jest to możliwe, ponieważ osoby leworęczne mają stale używają obu półkul jednocześnie, podczas gdy osoby praworęczne wykorzystują do procesów myślowych tylko lewą półkulę. 

Szybkość myślenia 

Przeprowadzono kilka eksperymentów. W pierwszym, badani (80 osób praworęcznych i 20 leworęcznych) zostali posadzeni przed monitorami, na których spontanicznie pojawiały się kropki po lewej bądź prawej stronie dzielącej ekran linii. Ich zadaniem było naciśnięcie guzika w chwili, gdy dostrzegą kropkę. Osoby leworęczne popisały się w tym zadaniu większym refleksem - szybciej dostrzegały kropkę, a więc ich mózgi szybciej przetwarzały informację. 

W innym zadaniu na ekranie pojawiały się litery – wyświetlały się po jednej lub po obu stronach dzielącej ekran linii. Zadaniem badanych było jak najszybsze połączenie liter. Ponownie, wyższe wyniki osiągnęły osoby leworęczne. 

Urodzeni sportowcy 

Przeprowadzone badania potwierdzają, że osoby leworęczne są uprzywilejowane zarówno w kwestii szybszego myślenia, jak i w sporcie, sztuce czy podczas prowadzenia pojazdów. Mają lepszą orientację w przestrzeni, mogą swobodnie rozmawiać podczas jazdy, a także znacznie łatwiej jest im korzystać z różnego rodzaju kas np. wjazdu na parking podziemny czy autostradę. 

Biorąc pod uwagę te wszystkie zalety, nasi dziadkowie mogą czuć się winni, że zmuszali naszych naturalnie leworęcznych rodziców do pisania prawą ręką. Ci, którzy wyśmiewają mańkutów, wiedzą już, że robią to z czystej zazdrości. Choć osoby leworęczne są w mniejszości wcale nie oznacza to, że są gorsi. Wręcz przeciwnie, w wielu sferach życia są oni lepsi od dominujących na świecie praworęcznych. 

amo/AB "

Żródło wp.pl

Próbowałam się kiedyś nauczyć pisać prawą ręką.... 
Mogę robić różne rzeczy prawą ręką (trzymać, nakładać w pracy porcje frytek czy garnirować albo sprzątać ale nigdy nie nauczę sie pisać. :) 
Jakoś nie mogłam na początku się przekonać, że można wyćwiczyć rękę nawet do prawej łopatki. 
Leroręczna menago jednak przekonała, że można :) 

Wybaczcie, że zawsze będę zadzwiać :)


Wasza Tusia :)

piątek, 24 kwietnia 2015

Nie żyję wyłącznie pracą!

Po pierwsze:

Dziękuję komuś tam na Górze za opiekę, za to, że w snach daje mi rady, co mam zrobić i jak.
Po drugie:

Jestem dumna z faktu, że jednak potrafię "tupnąć nogą" kiedy potrzeba i staram się nie dać wykorzystać. Wszystko ma swoje granice.
Bo dzwonią z pracy, że może bym mogła przyjść w sobote. :/ Trzeba było nie dawać tyle wolnego, a nie teraz dzwonić :D. Sorry. Wiem, czasem jestem bezczelna - trzeba czasem i tak.

Po trzecie:

To, że nie mam własnej rodziny (męża, dzieci, całego domu na głowie) nie znaczy, że jestem sierotą i nie mam rodziców czekających w domu chociażby po to, żeby zmienić ze sobą zdania.
Ostatnio czuje się jak odludek bez rodziny, za to w gronie obcych ludzi, z którymi nie można pogadać o głupotach, problemach itp)

Po czwarte:

Mam OBOWIĄZKI (jak to ktoś powiedział, że co ja mam w domu do roboty, matka za mnie wszystko robi) Ugotuje, posprząta. Męża nie masz, dzieci nie masz...

Przepraszam, a to mam własna Mamę wykorzystywać? Ona swoje w koło mnie zrobiła co powinna. Teraz ja zamieniam się z mamą rolami.

Po piate:

To że jestem młoda to nie znaczy, że mam się zaharowywać jak osioł! A potem wyglądać w wieku 40 lat na 60.

Po za tym spędziłam miło czas z przyjaciółką :) a niedziela? A niedziela też będzie dla NAS !

Wiecie, jakis dziwny sen mialam...

Nigdy nie widziałam śp. Dziadka czytającego jakąkolwiek książkę a w śnie powiedziałam cos w stylu:

"Dziadku, wiesz czemu mam tyle książek na półce?
Nie.
Po to, żebyś jakbyś się nudził w Niebie, to zawsze możesz przyjść i poczytać"  

czwartek, 9 kwietnia 2015

Pewność siebie.

Przez lata myślałam, że jestem "słaba". Dziś wiem, że jestem silna.Dlaczego?Dużo w życiu przeszłam. Wypłakałam morze łez. I mam świadomość, że to nie koniec boksowania z życiem...
bo przede mną jeszcze wiele trudnych chwil.

Moje mocne cechy?
* optymizm (który odkryłam kilka lat temu)
* uśmiech
* dystans do siebie 

Mam świadomość, że nie do końca mam fajny charakter.
Ale mam przyjaciół. Na brak zainteresowania nie narzekam...
Miss nie jestem - nie zamierzam nią być.
Staram się szanować ludzi - nawet tych, którzy nie zasługują na szacunek.
Z marnym skutkiem, bo ile można przymykać oczy...
To, że mam cięty język, no cóż trudno nie mieć, kiedy nasłuchałam się "urwanych" słówek w pracy.
Jak się zdenerwuję, klnę. Klnę bo lubię. 
Ale Ty możesz mi zaufać. Bo nigdy nie skłamię. Nie potrafię.
Zawinię, przyznam się do błędu...
To jest dojrzałość.
Czemu to piszę?
He, złośliwi powiedzą: "Bo musisz się dowartościować"
Dobra, niech i tak będzie ;) 
Lubię obserwować ludzi ich zachowania...
I a'propos:

LUBIĘ, KIEDY ROZMÓWCA PATRZY MI W OCZY! 

Tryumfuję, kiedy okazuje się, że rozmówca jest "słaby psychicznie"
Patrzy gdzieś, gdziekolwiek byle nie na mnie czy mi w oczy.
Lekceważy moje argumenty (trochę nie fajnie) no cóż 
Nie oczekuję tępego wpatrywania się we mnie, ale  
KIEDY MÓWISZ PATRZ MI W OCZY
sąsiadeczko ;)

Zabawnie jest, kiedy mijasz się na klatce gadasz do mnie coś, a ja cię zlekceważę, bo nie patrzysz mi w oczy tylko w ziemię, coby się nie przewrócić... sorry. Fack off

Fajny artykuł :




piątek, 27 marca 2015

Kremówki

Uwielbiam ciasta z masą (wyjątkiem jest karpatka, która dla mnie jest za-słodka i za-mdła) no i to ciasto kruche takie jakieś nie spójne... ale, ale jedno zawojowało moje serducho i mogłabym jeść je nie tylko "od święta"


Kremówki Papieskie
(te na które JPII łazikował po maturze ;) z kolegami )

Może nie przypadkowo akurat to ciasto kojarzy mi się z Wielkanocą...

i od tego się w sumie zaczęło...
W sklepach produkty Gellwe "Kremówki papieskie" sprzedawały się jak świeże bułeczki 6 zł za 2 pudełka... kto by nie chciał....

Ja mam przepis na zrobienie go w domowym zaciszu :)

Zacznijmy od ciasta francuskiego

Składniki na ciasto francuskie

  • 30 dag masła
  • 30 dag mąki pszennej
  • jako
  • łyżka octu
  • ok 150 ml ciepłej wody (do uzyskania ciasta pierogowego)

Drugie piętro.......

Eh... nasz blok, nasza klatka... sąsiedzi...
W bloku klatka nie chwali się dobrą opinią.... dlaczego?
bo to felerne drugie piętro jest pechowe.....
najpierw długoletni sąsiad pijaczyna doprowadził do śmierci własnego ojca..... bo za dużo wypili i tato sztywny po drgawkach... awantury, imprezy do 6 rano
(sorry lubię głośną muzykę od 6-22) lepiej mi sie myśli i skupiam się np. kiedy uczę sie nowych promocji czy czytam książkę. Lubię głośną ale po 22 to już ewentualnie na słuchawkach, Są dni kiedy nie mam chęci w ogóle na muzykę a np. jakiś dobry film.
A były sytuacje kiedy wracałam zmęczona po nocce o 4-5 rano i nie zdążyłam zasnać słychać AWANTURY o co o pieniądze, o to że ktoś kogoś okradł...
Jakieś dwa lata temu też jakis menel zdechł z przepicia w tamtym mieszkaniu
Bywała policja, libacje, awantury...

Wszystko można zrozumieć ja na przykład nie lubię jak w święta do sąsiadów dzieci przyjdą i hałasują ale mają prawo bo jest dzień, remonty, przemeblowania też słychać... do 22. Ale najgorsze jest stukanie i wiercenie...
W dzień wolny można robić co nam sie żywnie podoba, byle do 22

Nie mam 100 lat, że mam patrzeć tępo w tv na głosie z 5 bo dzieciak śpi piętro niżej.
U nas bratanica miała 3 miesiące kiedy się Bratowa wprowadziła z małą i kurwa też było głośno ale mała miała 3-7 miesięcy. nie 2 lata a dwulatka na 100 nie potrzebuje tyle snu jak maluszek kilkumiesięczny, (między 6-22)

Aż sie spytałam sąsiadki dłuuuugoletniej...
"To jakieś pechowe mieszkanie te na drugim, bo ja nic nie słyszałam od was..."

Chyba się zgłoszę do Trudnych Spraw :D


poniedziałek, 23 marca 2015

Pokora...


"Zaw­sze chciałam móc ste­rować in­ny­mi, aby wszys­tko szło według moich zachcianek. Teraz dochodzę do wnios­ku, że pot­rze­buję ra­dykal­nej zmiany - w so­bie. Tyl­ko nie wiem od cze­go zacząć. Jeszcze zbyt mało wiem o życiu, by móc podjąć w miarę rozsądną decyzję"

Nie wiem, czy to przez zbliżajacy sie czas świąteczny doszłam do takich wniosków... najważniejsze, że mam poczucie, że jednak nie stoję w miejscu i staram się zmieniać SIEBIE w tą dobrą stronę...
Może na początek zmienić myślenie o ludziach... bo przecież nie wszyscy są źli, niedobrzy. 
Czasami pod maską "złości" czy "niemiłych słów" kryje się lekcja życia. (nie mylić z brakiem szacunku w niektórych słowach).

Kwiecień czas zmian. Obym wytrwała :)
   

środa, 11 marca 2015

Dziś troszkę o niemożności trawienia... i różnicach wagowych

Nasze kochane. Zrobilibyśmy dla nich wszystko, byle tylko nieba uchylić i dać gwiazdkę z nieba. Zaraz po naszych dzieciach są najważniejsze... Słodkie, przytulaśnie a ich miłość najcenniejsza... i kiedy chorują jest nam bardzo ciężko. Nie mowa o usypianiu...

Przyznaję się mam delikwenta w domu, który podważa mój autorytet. Jest nim mój tata. (Facet, który podobno kocha psy i wychowywał się z psami). Robi najgłupsze rzeczy na Ziemi... Mało tego moja mama również powiela jego błędy a nawet zdolna jest pogorszyć stan zdrowia MOJEGO psiaka. Ile to ja się na krzyczę, na błagam...grochem o ścianę...

Będąc wczoraj na konsultacji u doktora weterynarii wpadła mi w ręce książeczka "mini poradnik o nadwadze i otyłości psów i kotów". A że ja sroka i co ciekawszego to zabieram po egzemplarzu...więc nabyłam... I będę się rozwodzić na ten temat. Znalazłam już idealnego doktora :)

Do doktora z psiakiem i tatą poszłam coby wytłumaczył jak "chłop chłopu" że nie wolno psu kości, bo się CZOPY robią. (czopy są to pozostałości niestrawionych kości lub/suchej karmy (głównie) zalegające w jelitach, które utrudniają trawienie i wydalanie)

Jeśli chcesz uniknąć problemów z trawieniem Twojego psa lub kota:
- nie dawaj mu żadnych kości (absolutnie!) grozi to również okaleczeniem wnętrzności [jelita, żołądek] (głównie psów się tyczy problem czopowy)
- do suchej karmy dodawaj niewielką ilość 5 ml, 10 ml oleju parafinowego [olej nie jest trawiony przez żołądek wyleci razem z zawartością]
- staraj się bilansować jedzonko dla pupila na przemian sucha i "mokra" [puszka] karma
- no i ruch godziny uzależnione od wielkości psa i jego potrzeb

Chyba, że jest za późno na olej i trzeba by było rozcinać brzuszek i czyścić jelita za pomocą ręki weterynarza (tego chcemy uniknąć?)

Drugi problem notoryczny "z miłości" bijący po oczach nawet mnie! Nawaga i otyłość u psów i kotów!
Kochani, piesek czy kotek potrafią żyć bez naszego ludzkiego jedzenia! Nie dość, że szkodzi. Przyprawy jakie używamy do naszych dań (sól, pieprz, ostre przyprawy) szkodzą naszym zwierzakom. Odkładają się w wątrobie czy nerkach. Czy zastanawialiście się (albo macie problem z wątrobą) jak potrafi dokuczyć? A co ma zrobić pies czy kot?
Moja mama jest taką kobietą, że wciska psu wszystko jak leci. Dziś jej poczynania przyniosłam na niewielkim świstku papieru aczkolwiek ważnym jak diabli. Marzę, by ja zabrać do weterynarza żeby potłumaczył co robi z psem. Bo mi się argumenty kończą...Może zrozumie?
Mam sąsiada, który ma suczkę niesterylizowaną a wyglądającą gorzej niż mój pies. Młodsza około roku od mojego 3 latka dwa i pół raza większa od niego samego... Facet kocha psy, ale zająć się należycie nie potrafi...

Ja nie mówię, że sama jestem idealna. Nie. I nigdy chyba nie będę, ale staram się jak mogę...

poniedziałek, 9 marca 2015

Dziękuję Wam

Kochani! Dziękuję jeszcze raz za cudowne życzenia... Nigdy nie pałałam do nich wielkim entuzjazmem.
Tak wyglądałam jak weszłam (jak co dzień na stronę)


Dziękuję za wszystkie (podwójne też:) ) -1 bo te wywołują u mnie negatywne uczucia... bardzo skrajne...

Teraz oddzielam to co było grubą, długą kreską...
i żyję własnym życiem...

Kocham Was


Wasza Tusia.




poniedziałek, 2 marca 2015

Są ludzie i ludziska :/

Ja się chyba w życiu nie pogodzę z chamstwem, brakiem jakichkolwiek ludzkich odruchów i zerowym szacunkiem do mnie czy do innych. Bo nie tylko ja mam z nią problem.
Ktoś (osobnik żeński) klnie, wyzywa i ma cię za nic 
skutkuje to tym, że ja tracę jakikolwiek szacunek do persony


Staram się być mniej litościwa (litość to zbrodnia)
Aczkolwiek, nie pozwolę sobą pomiatać!

A mnie hormony buzują, bo co się zdenerwuję, to łzy się kręcą w oczach :D

niedziela, 22 lutego 2015

Nie pasuję?

Wiecie co? Sama nie wiem, co robić... olać i niech się dzieje co chce...
Matka znowu ma "gorszy weekend" bo ojciec nie pracuje... no jakoś zawsze (odkąd pamiętam) nie pracował w zimie [jest budowlańcem]... no dobra z jednym się z nią zgodzę.
Tata jak siedzi w domu... nie dość że nerwowy, to jeszcze z łaską pozmywa a o odkurzaniu to w ogóle nie ma mowy.. wymówka? "zaraz, tylko zapalę" "No zaraz, do oglądam" 
Wkurza i mnie i to nieźle...

Najgorzej jest kiedy wkurzy się na ojca, a na mnie się odbija, albo zaczyna burczeć albo odpowie "Opie**ol się" 

Jakby jej zwrócić uwagę, to nie dość, że dostaniesz "ładną wiązankę" to jeszcze stwierdzi, że jej zły humor jest twoją winą...bo ty czegoś nie zrobiłaś, bo ty krzywo spojrzałaś...bo ty... Ja jestem IDEALNA.
  
Ok. Sama jestem nerwowa, ale ja wybucham mija pięć minut i jest ok.
pod tym względem jestem bardziej w taty charakter.

Upiekłam Chaczapuri. Myślicie, że spróbowała... potrafi tylko wyśmiać wszystko co zrobimy z ojcem...

Trzeci dzień diety zaliczony...Jeny głowa mnie zaczyna boleć :( Zaczynam odczuwać skutki oczyszczenia organizmu... cały wachlarz objawów. Od bólu głowy, przez zmęczenie i senność...




wtorek, 17 lutego 2015

Moje 72 godziny...

Hej!
Spieszę donieść, iż nie mam się świetnie...
Co się działo przez ostatnie 3 dni? A no prawdziwy wulkan emocji...
Złość mieszała się z miłością i nienawiścią.
Po "Musimy porozmawiać" zapaliła mi się lampka... O-oo coś jest nie tak....
Więc odpisuję "Co jest?
"Powiem ci jak się spotkamy"
[no to ładnie, nagrabiłaś sobie, myślę]
Kawalerowi przeszło przez myśl, że ze mną zerwie bo ma za dużo na głowie i NIE CHCE MNIE ZANIEDBYWAĆ
"No tak jak ja bym się czuła zaniedbywana..."
Bo mam w marcu szkolenie w pracy te 50 godzin rozłożone na parę serii, jeszcze zajęcia w weekend (bo studia) no i musi zgryz naprawiać więc jeździ do ortodontki (no jeździ wiem, byłam razem z nim) 
Ludzie na dłużej się "rozstają" i jakoś potem jest ok, a nawet lepiej

Pierwsze 24 h pojechałam na cmentarz, zapalić znicze Dziadkom i może to głupie, ale w chwilach bezsilności, kiedy już sama nie wiem co będzie...zaczynam się modlić... prosząc Babcię, żeby się mną "zajęła"...
Drugie 24 h jakoś przeleciało "zaczynałam się oswajać z myślą, że coś się skończyło..."
Dziś obmyślałam już diabelski plan "wyszaleć się za wszystkie czasy jak zła" [siłowania, basen, [wiem nie ma mnie z czego odchudzać bo automatycznie chudnę kiedy się stresuje] nowa fryzura
Weszłam do pracy z "brzydką" miną bo smutną, złą i "bo co mi zrobisz" na zmianę "dajcie mi wszystkie święty spokój, odpuszczam, nie chce mi sie"
O 18-ej pomyślałam, a może jednak coś się zmieni...
Chciałam wyjść bocznym wejściem, coby dać do zrozumienia, że nie chce go widzieć... z drugiej strony to zbyt niedojrzałe by nie rozmawiać... no bo po ile mamy lat? 

Urażona nie dałam się pocałować [a co miałam udawać, że "kochanie jest super"] 

Potem odjechaliśmy spod pracy... pogadać... no dobra jak jechał to gadaliśmy, potem też troszkę... 


W efekcie finalnym doszliśmy do wniosku, że jednak wszystko gra... no tylko Misiek jest okropnie zmęczony jazdą co dziennie z domu do pracy i jeszcze do Białego...

Co się potem działo to zachowam dla siebie ;)

Ale utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest ok...

Wiecie co...? Zmęczyłam się leniem w pracy i stresem...

A w pracy to też Marta nie pomyśli skonsultować ze mną grafiku...

Wchodzę do pracy i słyszę cichutki miły głosik Marty: 
"Hej M. zmieniłam ci, wiesz grafik na czwartek"{
Ja: Fack fryzjera jednak muszę odwołać na piątek pomyślałam
J: Yeeey, ale ja juz palny mam na czwartek
M: A to coś ważnego?
J: Nie
Od razu zadzwoniłam przesunęłam na piatek

Godzina później: 

M. Jak chcesz to zmienię ci ten czwartek...
J: Nie już ja sobie plan zmieniłam (niech już nie manipuluje przy grafiku bo wkurzy mnie jeszcze bardziej) 
I że ja istota złośliwa (czasem)zrobię na odwrót i na złość tu gdzie miałabym wolne przyszła do pracy a w dzień pracy zrobiłabym sobie wolne... może nauczy się, że takie rzeczy trzeba konsultować bo też mam PRYWATNE SPRAWY. Nieważne, że nie mam jeszcze własnej rodziny...  Telefon ma wpisany? Ma. I basta.







poniedziałek, 16 lutego 2015

Podobno...

Podobno...mam mieć pecha w sprawach damsko-męskich do 33 roku życia (do tego czasu już powinnam mieć dziecko!) - bardzo fajnie, a wiem też, że to już od profeski, że nigdy w życiu nic mi nie przyjdzie łatwo na skinienie palcem. Nie, ciężko będzie, ale za to długo i szczęśliwie będzie... bo ktoś, wyciągnął do mnie rękę i wypunktował mnie jakiś czas temu. Pokazał moje mocne strony...i tego się trzymam... :)

Tak więc ledwo parę lat temu ogarnełam swój nastoletni głupi rozumek z buntu młodzieńczego typu "Świat zwariował +  wskoczę do rzeki i się utopię, bo nikt mnie nie kocha, nie lubi i po co ja komu potrzebna..."

To na przestrzeni prawie 6 lat zaliczyłam dwie porażki uczuciowe bo:
- spieprzyłam 2,5 roku z osobą, do której de facto nic nie czułam... nawet nie wiem czy ją lubiłam czy nie... głupia myślałam, że uczucie przyjdzie z czasem... nie przyszło... było minęło...

Niespełna 3 dni później poznałam kogoś kto był z większym haczykiem wiekowym... uparty chamski ale ktoś kogo chciałam zmienić. Matka Polka - to ja. I taka relacja ni to związek... ni to przyjaźń raczej nazwałabym układem taką relację... żałuję... - pośpiech nie wkazany

24 czerwca...2014 zawirowanie życiowe... utrata pracy, szpital, dochodzenie do siebie, szukanie pracy... i On.
Amorek strzelił na całego...
odbierał apetyt, uczucie senności, sprawiał, że w jednej chwili śmiałam się i płakałam. Nie mogłam myśleć o niczym innym i nikim innym. I te moje gafy od samego początku :) a to się sosem pobrudzę, a to lodami, a to czekoladą, a może by tak coś przewrócić...nie ma sprawy!

Wszystko zaczęło się układać... miałam staż, plany na przyszłość
miałam dla kogo się starać.,,3 bąbelki mają się pojawić na świecie(obstaję przy 2)... kiedyś... czemu nie... (najlepiej z przewagą dziewczynek :)

Zupełnie odwrotnie niż zawsze...

Miłość...?? a nie przepraszam, ktoś kiedyś powiedział, że nie ma miłości są tylko hormony odpowiedzialne za skok hormonu szczęścia

Nie ważne...ale cholera jasna...

Kocham i gdyby cokolwiek było nie tak to przegadamy, musimy, ale walczyć będę do końca... z sobą z sytuacją... o NAS, nie chce mi się wierzyć, że tak... po prostu ma się coś urwać, coś ważnego...nie po telefonie, nie po "kochanie" usłyszanym w słuchawce...

Tak trwamy w trudnej sytuacji...nie mamy czasu dla siebie, zaniedbujemy swoje potrzeby...harujemy, żeby mieć na start odłożone jakieś pieniądze...
Bo przecież miesiąc to nie wieczność...tylko 4 tygodnie....


czwartek, 12 lutego 2015

Tłuuuusty Czwartek! + pozytywna refleksja

Hejka, Kochane!

I jak Wam idzie pochłanianie niezliczonej ilości kalorii?
faworki, pączki, oponki i inne przysmaki?
Czwarty pączek za mną...i czuję, że już nie mogę :) ale chyba się skuszę i z jem jeszcze jednego...będzie za cały rok :) I obawiam się, że więcej nie będę mogła patrzeć nawet na czekoladę...którą ostatnio zjadam w zastraszających ilościach... a byle czego Tusia nie zje :D



No dobra, dosyć o jedzeniu cukru...

Refleksja mi się nasunęła znów....
No bo człowiek się stara być miłym uczynnym i w ogóle do rany przyłóż i dostaje po głowie... ale jest pewna równowaga...
są fajne osoby, z którymi można pogadać o wszystkim, o problemach, o życiu, pożartować, pośmiać się i czuje się, że można z taką osobą konie kraść.
Kurde, uśmiech się pojawia na buziaku jak JEDNAK ktoś odwzajemnia sympatię. Niech to będzie jedna dwie trzy osoby ale są... od razu inaczej człowiek patrzy na wszystko i się tak nie przejmuje problemami dookoła
Ja to jednak mam trochę szczęścia w życiu...mimo wszystko

Smacznego czwartku. :)

PS: Na zadane pytanie proszę odpowiadać w komentarzach :D jak grzeszyć to na całego :D

poniedziałek, 9 lutego 2015

Nie chce mi się nic mnie nie cieszy....

Czasem mam takie dni, że chciałabym wyjechać gdzieś daleko sama, bez towarzysza. Schować się i wypłakać się tak bez reszty. Wykrzyczeć światu wszystkie pretensje, zażalenia...

Cholera, jeśli optymistka traci chęci wszelakie do działania to musi być źle.
Optymistka ma:
- pracę
- rodzinę, w której jak w każdej innej pospolitej są dobre i złe dni (z przewagą tych dobrych na całe szczęście)
- partnera (chłopak nie pasuje!:) )
- w przyszłości gromadkę dzieci (jeśli czas, zdrowie i okoliczności pozwolą ;) )

A jednak coś jest nie tak... zawsze czegoś brak. I nie sądzę, żeby to były pieniądze czy chęć posiadania pięknego mieszkania urządzonego jak z katalogów. Nie, to nie to...

Przez prawie ćwierćwiecze przeżyłam sporo... w jakiś sposób zahartowało mnie na przyszłość i nauczyło wielkiej tolerancji. Nauczyło, że nie ma ideałów czy to w wyglądzie, zachowaniu, poglądach...

Mam sporo znajomych. Takich z którymi mogę się pośmiać, pogadać, żartować, wyżalić, ale jest taki odsetek ludzi na których w ogóle nie można liczyć, poza tym są tak aroganccy i mają taki charakter, którego ja za Chiny nie potrafię zaakceptować. Taki człowiek jest dla mnie skreślony. Generalnie staram się lubić wszystkich, którzy mnie otaczają, ale czasem się tak nie da. Na przykład w pracy.
Cholerna praca którą się kocha a jednocześnie nienawidzi. A jest się tam tylko dlatego, że teraz w zimie pracy sie tak szybko nie znajdzie a jak sie znajdzie to tylko na niecały rok.

Wiecie co jak wchodzę do pracy to momentalnie humor mi ucieka. Zaciskam zęby i jakoś ten dzień zleci. Czasem jest tak patowo, że aż się płakać chce.

Wiem co robię źle czego nie robię, albo nad czym mam popracować, ale

- nienawidzę kablowania! (nakaz menago: mam o wszystkim mówić)
- i często nie mam możliwości popracować nad moimi słabymi punktami, które są na tyle widoczne, że mnie samej z tym źle.

Ale z niektórymi nie potrafię współpracować, bo mają swoje "widzimisie" :(


Wasza Tusia, lekko zdołowana

wtorek, 27 stycznia 2015

Wirusy i spółka...

Szpital mam w domu... 3 osoby w domu wszystkie chore...


Mama jeszcze trochę a oskrzela wypluje a tata się zasmarka na amen,..

Ja? Drugi tydzień biegam z katarem, który ani śni pójść w diabły.
Do tego jeszcze nieszczęsne gardło zaczyna boleć... i żadne leki doraźne NIE DZIAŁAJĄ [te od kataru to tylko na kilka godzin]
Podobno w nocy kaszlę aż dudni.. aczkolwiek gorączki brak, tylko osłabienie 35 stopni
A wizja siedzenia w poczekalni i czekania na znienawidzoną panią doktor optymizmem nie porywa, wręcz przeraża i mam wrażenie, że dostaję ataku depresji. A przepisać się nie ma do kogo.

Em dzwoniła, chciała przyjść na kawę... kurde nie miałam sumienia narażać dziewczynę na stan chorobowy, jeszcze rodzeństwo zarazi i co i będę mieć na sumieniu?

Nigdy w życiu!




To i na przeziębienie za mało w moim przypadku. 
Wleźć do łóżka tym bardziej.

Tusia, z lekkim zagubieniem...


niedziela, 25 stycznia 2015

Sherlock Holmes w rodzinie to podstawa ;)

Mam Sherlck'a w domu.... 

Po kilkugodzinnej nieobecności w domu ( P wyciągnął z domu) wróciłam do domu i... zorientowałam się że NIE MAM TELEFONU z którym ciężko mi się rozstać.
Więc wchodzę do domu: "Tato, puść sygnał, bo telefon posiałam. Pewnie u P w samochodzie jest, bo tak to bym wiedziała, że gdzieś na ulicę wypadł"

Tato dzwoni dzwoni. Dla pewności poszłam zobaczyć, czy nie leży gdzieś na śniegu.
Dodzwonił się :) 

P: A pytałem się czy masz wszystko... ? :))
J; A no pytałeś, tylko wiedziałam, że się stęsknię więc telefon się sam wysunął z kieszeni

A bo to to takie zawróci w głowie potem myślę o niebieeskich migdałach... 
Gdyby mama nie zadzwoniła to by leżał spokojnie w torebce i nie byłoby tego całego galimatiasu...

A tatusiowi kupiłam perfumki śliczne "na przeprosiny" ja to mam intuicję :D

sobota, 24 stycznia 2015

Narzekam?

Nastolatek 15-17 lat czuje się bardzo dorosły i myśli, że swoim zachowaniem zmieni świat, jeśli będzie się buntować. 
Sama jestem wielką buntowniczką. Nie ukrywam tego. Jestem raptusem. Jak jest konflikt wybucham za 5 minut jest ok. I sprawy nie ma.
Ale dziś już dobiegam ćwierćwiecza i myślę:
"Kocham swoją mamę, wiele przeszła w swoim życiu, walczyła jak lwica by urodzić syna i mnie i dodatkowo walczyć o swoje życie." Tak moja mama otarła się o najgorsze. Dziś jest od 25 lat zdrowa."

Pomijam fakt, że niedbała i nie do końca dba o siebie, swoje zdrowie. Co mnie wkurza, bo powinna. Jest dojrzałą kobietą (starodawnych poglądów - niestety).
I główne spory to te o jej zdrowie:

"Mamo. idź do lekarza, zrób badania, czy to pod kątem meno(chwiejne nastroje a kobieta po 50ce), czy tarczycy, czy nawet tych cholernych zatok. Po co masz się męczyć i narzekać, że coś ci dolega"
"Ale ja jestem zdrowa!"
 (tak Dziadek z Babcią też tak mówili)
Ja chodzę przeziębiona (śmiem twierdzić, że z początkiem grypy bo mięśnie na początku tak bolały, że już miałam dzwonić do pracy, że nie przyjdę
"Dzieciaku idź do lekarza."
Nie poszłam. Syropów nie pijam. Biorę jakieś leki od zatok, kataru coby lepiej oddychać.
Wczoraj moja mama ledwo mówiła (mniej więcej tak, jak ja w środę) dała mi jakiś płyn rozgrzewający, który nic mi nie pomógł (uodporniona na wszelkie leki doraźne). Chciałam, żeby ona to wypiła.
Teraz obrażona na cały świat.
Chciałam, żeby razem z tatą poszli gdzieś na sylwerstra w tym roku.
"Nie będę marzła"
"Nie chce mi się" Wolę w domu posiedzieć."
Chcę gdzieś wyjść
A dokąd, a o której będziesz, a z kim, tylko nie zrób nic głupiego.

A już nie mowa o oddzielnym urlopie.
Albo razem, albo wcale.
I weź tu odpocznij od towarzystwa rodziców.
Ale nie wracać mogę o której chce. Byle tylko wrócić na noc.
Ciagłe pytania na które nie chce mi się odpowiadać, bo chcę zatrzymać dla siebie. Dosyć mam wtrcąnia się w moje życie. Mówienia mi co jest dobre, co złe. Nie ma innego sposobu, by nauczyć się samodzielnie wszystkiego. Duszę się w tym przygniatającym kloszu bezpieczeństwa i nadopiekuńczości.

Oddzielne mieszkanie?
Marzenie…. Jak ja bym chciała… nie stać mnie jeszcze… większą wypłatę musiałabym wydać na sam czynsz a gdzie życie nie wspomnieć o przyjemnościach lub o utrzymaniu psa. Bo bez niego się nie ruszam…

Brat? No mogłabym lecieć. Ale co mi po kilku dniach za granicą kiedy i tak będę musiała wracać. Bo nie widzę siebie tam na stałe. „Teraz ty się musisz zajać rodzicami, bo ja jestem za daleko” – usłyszałam przez telefon
Jak, skoro rodzice „gówniarza” nie słuchają? Nie potrafię do nich dotrzeć – do mamy nie umiem. Z tatą się dogadam. I ja i brat mamy z nim lepszy kontak niż z mamą chwilami.
Płakać mi się chce, kiedy o tym wszystkim myślę....



piątek, 23 stycznia 2015

Dodatkowa notka do Ankiety

Bo łatwiej podejmować decyzję demokratycznie :)

Kastracja / sterylizacja pupila...
Ma swoje wady i zalety

Plusy:
- nie chciane ciąże u psinek
- ciąże urojone brak
- zdrowie psa brak nowotworów czy ropni macicy u samców i samiczek
- zmiana zachowania na łagodniejszy

Minusy:
- leki hormonalne do końca życia psa (sama wiem, jak trudno jest dać pupilowi tabletkę do połknięcia)
- drastyczna zmiana nawyków żywieniowych
- otyłość (nie daj boże)

Cena zabiegu? Myślę nie gra roli, jeśli chodzi o życie zwierzęcia

Moje obawy?

Tak jak ja kiedy leżałam w szpitalu i miałam mieć zabieg w ogólnym znieczuleniu bałam się, że się nie obudzę, żeby nie było powikłań...

Mój psiak jest od zawsze wesołym, szalonym, bardzo kontaktowym i lubianym psem. Kocham go bardzo i chcę dla niego jak najlepiej. Nie ma nikogo kto by go nie lubił, nie chciał głaskać. Fakt nie zawsze da się go pogłaskać bo warczy i szczeka. Sam wybiera kompana do zabawy.
Nikogo nigdy nie ugryzł.

Czego chcę?

Uniknąć dni kiedy sunie mają trudne 3 tygodnie a trudno jest uspokoić 3 letniego psa bo ciągle piszczy na dwór - główny powód
Drugi? Uchronić psa przed nie uleczalnymi chorobami?

Sama nie wiem...


Jestę Mistrzę...manipulacji ?

"Znaki" różne... nosiłam swego czasu i noszę do tej pory... z przyzwyczajenia i wygody...

Zapytana przez znajomą czy jestem "les" i te moje podtekstowe "Eehh chyba zmienię orientację..." 
E umówisz się ze mną na kawę?" :)

Albo zwyczajnie zapatrzę się na znajomą :) 

Uwielbiam patrzeć na miny znajomych kiedy nie zaprzeczam i nie potwierdzam wątpliwości i tylko się uśmiecham.

 bo:

- zegarek jak noszę to na prawą rękę
- kolczyki w lewym uchu do dziś [z premedytacją aczkolwiek potrzebowałam zmiany](kiedyś w prawym jeden - było minęło) 
- bransoletki też nie wisiały nigdy tam gdzie u heteryków
- pierścionki, obrączki (mam jedną obrączkę a a propo muszę ją zanieść do złotnika bo uległa deformacji :)) ? różnie nosiłam. teraz nie noszę... bo nie mogę...ale jak mogłam to nosiłam ale głównie środkowy i kciuk
Zawsze na odwrót...

A jak czuję? Sama nie wiem :)

Ocenie sami... ;)

Wasza Tusia

czwartek, 22 stycznia 2015

Z kolędą idą... anegdotka

Wracam do domu po pracy... bez głosu...
T: Gdzie ksiądz już jest?
J: Nie wiem, nie spotkałam. Tato idę do sklepu?
T: Po co? dopiero wróciłaś.
J: Kupie sobie loda i zjem, bo gardło mi siada [podobno jak zje się zimnego na zewnątrz zadziała]
T: Teraz!? Nie za zimno

Poszłam.
Na klatce widzę księdza. Dzwonię do taty
Tato, na I piętrze jest.

Kupiłam sobie tego loda, zjadłam.
Wróciłam do domu.
KSIĄDZ!
Na szczęście wychodził i zdąż mnie tylko pozdrowić i podać rękę :D

T: No Ty taka sama jak Twój brat. On za dzieciaka uciekał z domu jak kolęda była to i Ty musisz? Ładnie żeś mnie wykolegowała...

heh no cóż. Trzeba starszemu bratu czasem dorównać ;)

środa, 21 stycznia 2015

Wypalenie??

Wiecie co, nie chce mi się. Niby pomysłów 100 na minutę, bo to coś nowego mam i fajnie byłoby się pochwalić, zrecenzować, polecić lub nie polecać. A jednak jakoś ciężko mi się zabrać do pisania o czymkolwiek ostatnio.

Marzy mi się:
a) usiąść wieczorem nad książką popijając herbatę
b) obejrzeć jakiś dobry film w miłym towarzystwie
c) robić milion rzeczy w tym samym czasie

Jestem bardzo chaotyczna, niepoukładana, czasem zbyt leniwa albo po ludzku wredna.
Dlaczego? Bo dużo złego mnie w życiu spotkało, ale przez to stałam się "silniejsza".
(czyt. pyskata, nerwowa itp) przez co pewnie niektórzy mogą mnie nie lubić...

Dziś dzień zapowiadał się nie najgorzej i taki był, aczkolwiek jest też do czego się przyczepić...
1) Oczywiście [jestem trochę głucha teraz bo mam KATAR i trzeba do mnie czasem krzyknąć :) ]
2) Kręci mi się w głowie, bo jestem osłabiona moja temperatura ciała wynosi 35 stopni.
3) Nie mogę gadać [a lubię {wieeem, nie wyglądam na taką :) }] bo mam zawalone drogi oddechowe [dziś to i tak bajki, bo wczoraj to ani "be" ani "me"]
4) I zazwyczaj jest tak, że jak coś
a) spadnie
b) połamie się
c) są jakieś straty
to na 90 % winna będę ja. I nikogo nie obchodzi, że stoję na drugim końcu kuchni

Rozmowa między mną a E:

J: Ja wiem, że jestem chaotyczna, ale zauważ, że nie wszystkie błędy ja popełniam, a jednak wszystkie przypisuje się  mojej osobie.
E: Ale to tak z PRZYZWYCZAJENIA
J: Wooow! To mnie zabiło. Wiesz, bo jak ja naj*ie to się przyznaję, ale jeśli ktoś coś napsoci i słyszę w oddali głos M. "Znowu M..." to mnie szlak trafia. I to jest niesprawiedliwe. Ja wiem, że sprawiedliwości nie ma na świecie, ale {i tu mój wywód]
E: W polityce i tv nie ma sprawiedliwości, nigdzie nie ma.
J: Ale ja sobie nie pozwolę, żeby mnie ktoś je*ał za wszystko.

Dziś na grillu nie stałam, a dostało mi się [nie osobiście] w pysk {Bo M stała} ale menago też stała i nie widziała czy te mięso jest przypalone (raczej spieczone) czy nie.

H: No, nawet mi się mogło to zdarzyć. W sumie każdemu.

"Ale nie każdy dostaje opier*ol za wszystkich" - Takie mam wrażenie.

Na przykład jeszcze jedna sytuacja:

Wysuwam szufladę. Patrzę nie wróciła na swoje miejsce..
"Znowu nie wysunięta szuflada" - M
Potem patrzę a to Z mi przesuwa te szuflady. Nosz K*a mać!

Także mały apelek:

Przyznam się jeśli będę pewna na 200 %, że zawiniłam. Wtedy podkulę ogon i przyjmę z pokorą dezaprobatę. 

PS: Za połamane szuflady nie dostaję ochrzanów. :D Dostaje je kto inny :D

PS2. Nie, nie mam złego humoru. Wręcz przeciwnie. Mam świetny humor mimo, że mam ograniczony...dopływ tlenu...

Poza tym, zawsze może być gorzej, albo lepiej. A każdy dzień to szansa na upadanie i podnoszenie się z porażki.

Jestem tylko zniesmaczona zachowaniem gorszym niż zachowanie małego dziecka... mianowicie [dorośli ludzie obgadują siebie nawzajem - dla mnie jest to poniżej krytyki, bo jeśli masz coś do mnie to mów prosto w twarz mnie a nie innym] 


poniedziałek, 19 stycznia 2015

Pralka w roli głównej

Stoi sobie taka w łazience... "Szlag! Jak się ja włącza?!" - spytałam siebie zanim oprzytomniałam wstając z łóżka ale chciałam zrobić pranie. W przed dzień [niedziela pracująca od 7:00-16:00] po pracy, wsunięciu połowy obiadu... zwyczajnie, nie wiadomo kiedy zasnęłam rodzicom na kanapie i budząc się po 1,5h. A dziś zmęczona...może pogoda też swoje robi...





P. pisze do mnie, że jest na mnie zły... Ja o niczym nie wiem. Okazało się, że egzaminu biedaczek nie zdał, a ja niby namawiałam go żeby się nie uczył!! Masakra z tymi facetami... :/
PS: Za 2 tygodnie ma kolokwium

Guarany proszę, Kobiety bo zasypiam na siedząco... a tyle jeszcze mam do zrobienia

środa, 14 stycznia 2015

Wieeeelki powrót! LIEBSTER BLOG AWARD

Witajcie!
Jestem z powrotem :)
Wena mnie ostatnio opuściła...
Niby tematów mam sporo do obgadania na blogu, ale jakoś nie potrafiłam ubrać ich ze składem i ładem... system komputerka padł... ( nie wielką moją pomocą :D ) [kto jak kto, ale ja psuć potrafię!] :D to teraz sprawdzam czy działa :))) Działa! 
Praca? Są dni fatalne, są dni neutralne i są fajne. No trudno. Widać, taki czas mam, że nawet nad literaturą nie mogę się skupić. No bywa. Zmęczenie... W ogóle ten rok jakoś za fajnie się nie zapowiadał...
Ponad to... moja waga się zepsuła. Od początku roku +2 kg  :)
Dziś przeglądając pewien portal społecznościowy dostałam wiadomość o możliwości zmiany pracy...
tam gdzie się ubiegałam dokładnie rok temu... ale biorąc pod uwagę:
- stracone nerwy
- determinację
- oddanie zawodowe
w efekcie czego:
KTOŚ MI DAŁ SZANSĘ NA 4LETNI OKRES 
i mam szansę w tym czasie stanąć na własne nogi, to chyba raczej nie zrezygnuję z obecnej.
Nie chce mi się wracać do punktu zerowego...

 ***

A co tu?
Dwa zaproszenia do nominacji tej samej na szczęście to zlepię od razu... tylko... kogo ja nominuję ?? :( To jest problem :D

LOUI i Doorka  Dziękuję :*

LIEBSTER BLOG AWARD cóż to takiego?


„Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował”.