niedziela, 18 maja 2014

Pokaż mi jak wyglądasz, a powiem Ci jak i co jesz? PROLOG

Hej!
Ale mnie nie byłooo! Baty mi się należą jak nic.
No bo ja coś ostatnio weny nie mam i kilka spraw nakłada się na siebie, że ja czasami wysiadam.
Moja wypłata np. kurczy się w zastraszającym tempie, bo psiak mi się pochorował. Dziś znów biegłam do weterynarza. Dał leki i skasował 5 dych.(bo niedziela) Z radą, że jeżeli epizod znów się powtórzy trzeba będzie psiaczkowi pobrać krew do badań. Biedny ile on się wymęczy to tylko ja wiem. Pomijam fakt, że nawet ludzki lekarz najpierw robi badania krwi pacjentowi a dopiero potem leczy...  No zobaczymy co przyniesie kolejny dzień.

Z racji tego, że obecnie pracuję w branży gastro. I, że mam mieszane uczucia bo:
1. Szefostwo chwali, mówi, że świetnie sobie radzę jak na miesiąc od zatrudnienia... nooo trzecie stanowisko, a ciekawe jak będzie po tej drugiej stronie..
2. Towarzystwo... umówmy się, że do pracy nie idziesz szukać towarzystwa, prawda? Prawda. Ale...no trzeba się jakoś dogadać...z niektórymi się niestety nie idzie dogadać, bo bije od nich "zła energia" Znacie to uczucie? Niektórzy ludzie mają w sobie coś odpychającego. Naliczyłam już chyba z 4 osoby które oddziałują na mnie negatywnie. No i takich potrafię "ugryźć". Wtedy ich papuguję. W sensie sposób w jaki się zwracają. Tak, komfort w pracy to podstawa.
3. Zostałam zapytana nieoficjalnie "czy chcę zostać na stałe?" Co mogę powiedzieć po miesiącu pracy? Kiedy mam uraz do każdego, z kim tam pracuję, choć tego nie okazuję. Jak się pracuje w takiej branży to już się człowiek, żadnej pracy nie boi. Więc opowiedziałam, to co myślę "Nie wiem" Bo skąd można wiedzieć co będzie za miesiąc dwa?



Jak byłam małym dzieckiem czyli...w połowie lat 90-tych chodziłam tam z tatą... ba no trudno to raczej nazwać chodzeniem skoro sie pamięta dwa góra trzy wyjścia do restauracji... Potem to sie jakoś nie chciało, bo nasłuchałam się "ciekawych" rzeczy typu: a bo tam stare mięso sprzedają, frytura stara. A widziałaś frytki z MCa, KFC i z jeszcze jakiegoś fast fooda... Nooo widziałam. No po 3 miesiącach nikt by sie nie skapnął pewno, że stare...

A prawda troszkę się różni od tego co w filmach ytbowskich.
Mięso - mrożone. Dostawy są. My mieso tyle przygotowujemy, co się usmaży we fryturze potniemy wg standardów itp. 
Bułki - hmm... no przydatność jest ok. Widziałam na własne oczy do przodu 4 dni.
Warzywa - mixy sałatkowe no te paczkowane z datą ważności w porządku.
Frytura - no tu to ja nie widziałam, żeby zmieniali olej, raczej dolewamy bo paruje wiadomo... może wymieniają o 7:30?
Takie fastfoodowe jedzenie ma w sobie dużo składników zwiększających apetyt a co za tym idzie tycie I nie są to rzeczy zdrowe. Nie są! Bo właśnie takie "poprawiacze" smaków są zgubne dla naszego organizmu. Popatrzmy na Amerykaninów, na Anglików. Jak wyglądaja i co jedzą? "Pokaż mi jak wyglądasz a powiem Ci co jesz"
Aaaa i co najważniejsze: to co spadnie na ziemię jest spisywane na straty i wyrzucane,(zdarzają się nieczyste zagrania pracowników niestety ale rzadko) łapki myjemy. Nie ma to tamto. nawet dwa razy jak idziemy na "siku" Technika mycia rąk wywieszona nad kranem przed nosem. Szmateczki wymieniane i to wszystko co godzinę i mycie i wymiana. Jak potrzeba wyjść sie napić to też trzeba łapeczki umyć.

Tak ogólnie, to nie ma się do czego przyczepić standard EU. Szefostwo doskonałe, a grupa współpracowników jak wszędzie .
Aczkolwiek jakoś nie kwapię się aby płacić za jedzenie w miejscu pracy. Raz, że sie na patrzę na to mięso, dwa że sie nawącham. Tak postać cały dzień to to śmierdzi od przypraw, sosów to się wszystko miesza i sie nie dobrze robi + że jest duszno. 

Za jakiś czas postaram się napisać parę przepisów/sposobów jak zrobić poszczególne "przegryzki" w domowym zaciszu. Nawet taniej wyjdzie no bo głupia premium sałatka kosztuje ponad 10 zł. a zwykły filet z ryby 9zł...no kto ma czas wydawać i mieć co wydawać to niech wydaje, ale jak toś ceni sobie jednak domowe jedzenie i gwarancję, że to co je to jest na pewno kurczak w panierce za minimum bo sałatkę można mieć swoja z ogrodu :) 

A Wy wolicie restauracje czy domowe przyrządzanie zakąsek, siąść przed tv z drugą połówką? 

5 komentarzy:

  1. Ja kochana wole jednak jedzonko zrobić sama:)
    A za pieska trzymam kciuki.Mam nadzieję ze do jutra już coś się poprawi choć tak jak mówisz - najpierw krew powinien pobrać ...
    Zdrówka dla niego i wytrwałości w pracy, a ! i jak najmniej wampirów energetycznych ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo rzadko jadam poza domem, chyba tylko wtedy kiedy muszę, ale i tak staram się rozsądnie dobierać miejsce ;)
    też pracowałam w gastronomii i też wiem jak czasem bywa, zwyczajnie nie ufam datom ważności i składnikom :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jem sporo takiego zarcia (z lenistwa) ale chyba jakos zle nie wygladam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję się bez bicia, że mam słabość do kebaba. U mnie pod domem jest jeden najlepszy (z dwóch) barów w mieście- tego samego właściciela. I tam idę jeśli mam ochotę na coś innego niż w domu. Rzadko, bo jednak wolę te frytki, zakąski z kurczaka zrobić sama... i posiedzieć przez tv z colą. Tak jest szybciej i bezpieczniej. A i moja waga pozwala mi szaleć do woli ;)

      Usuń
  4. Czasami ale to rzadko chętnie odbiję kierownicą i skręcę po szybkiego hamburgera :) ale osobiście wole coś sama upichcić

    OdpowiedzUsuń

Witam! Czytasz, więc komentuj!
Kochane/i ja nie gryzę, nie biję...komentowanie też nie. Więc śmiało nie bójcie się rozmawiać czy wymieniać myśli :)
W miarę możliwości odwiedzę również Was bylebym tylko miała adres zwrotny ;)
Pozdrawiam Tusia :)