wtorek, 27 stycznia 2015

Wirusy i spółka...

Szpital mam w domu... 3 osoby w domu wszystkie chore...


Mama jeszcze trochę a oskrzela wypluje a tata się zasmarka na amen,..

Ja? Drugi tydzień biegam z katarem, który ani śni pójść w diabły.
Do tego jeszcze nieszczęsne gardło zaczyna boleć... i żadne leki doraźne NIE DZIAŁAJĄ [te od kataru to tylko na kilka godzin]
Podobno w nocy kaszlę aż dudni.. aczkolwiek gorączki brak, tylko osłabienie 35 stopni
A wizja siedzenia w poczekalni i czekania na znienawidzoną panią doktor optymizmem nie porywa, wręcz przeraża i mam wrażenie, że dostaję ataku depresji. A przepisać się nie ma do kogo.

Em dzwoniła, chciała przyjść na kawę... kurde nie miałam sumienia narażać dziewczynę na stan chorobowy, jeszcze rodzeństwo zarazi i co i będę mieć na sumieniu?

Nigdy w życiu!




To i na przeziębienie za mało w moim przypadku. 
Wleźć do łóżka tym bardziej.

Tusia, z lekkim zagubieniem...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witam! Czytasz, więc komentuj!
Kochane/i ja nie gryzę, nie biję...komentowanie też nie. Więc śmiało nie bójcie się rozmawiać czy wymieniać myśli :)
W miarę możliwości odwiedzę również Was bylebym tylko miała adres zwrotny ;)
Pozdrawiam Tusia :)