poniedziałek, 9 lutego 2015

Nie chce mi się nic mnie nie cieszy....

Czasem mam takie dni, że chciałabym wyjechać gdzieś daleko sama, bez towarzysza. Schować się i wypłakać się tak bez reszty. Wykrzyczeć światu wszystkie pretensje, zażalenia...

Cholera, jeśli optymistka traci chęci wszelakie do działania to musi być źle.
Optymistka ma:
- pracę
- rodzinę, w której jak w każdej innej pospolitej są dobre i złe dni (z przewagą tych dobrych na całe szczęście)
- partnera (chłopak nie pasuje!:) )
- w przyszłości gromadkę dzieci (jeśli czas, zdrowie i okoliczności pozwolą ;) )

A jednak coś jest nie tak... zawsze czegoś brak. I nie sądzę, żeby to były pieniądze czy chęć posiadania pięknego mieszkania urządzonego jak z katalogów. Nie, to nie to...

Przez prawie ćwierćwiecze przeżyłam sporo... w jakiś sposób zahartowało mnie na przyszłość i nauczyło wielkiej tolerancji. Nauczyło, że nie ma ideałów czy to w wyglądzie, zachowaniu, poglądach...

Mam sporo znajomych. Takich z którymi mogę się pośmiać, pogadać, żartować, wyżalić, ale jest taki odsetek ludzi na których w ogóle nie można liczyć, poza tym są tak aroganccy i mają taki charakter, którego ja za Chiny nie potrafię zaakceptować. Taki człowiek jest dla mnie skreślony. Generalnie staram się lubić wszystkich, którzy mnie otaczają, ale czasem się tak nie da. Na przykład w pracy.
Cholerna praca którą się kocha a jednocześnie nienawidzi. A jest się tam tylko dlatego, że teraz w zimie pracy sie tak szybko nie znajdzie a jak sie znajdzie to tylko na niecały rok.

Wiecie co jak wchodzę do pracy to momentalnie humor mi ucieka. Zaciskam zęby i jakoś ten dzień zleci. Czasem jest tak patowo, że aż się płakać chce.

Wiem co robię źle czego nie robię, albo nad czym mam popracować, ale

- nienawidzę kablowania! (nakaz menago: mam o wszystkim mówić)
- i często nie mam możliwości popracować nad moimi słabymi punktami, które są na tyle widoczne, że mnie samej z tym źle.

Ale z niektórymi nie potrafię współpracować, bo mają swoje "widzimisie" :(


Wasza Tusia, lekko zdołowana

6 komentarzy:

  1. No mam nadzieję, że to tylko zimowa chandra. A może po prostu czas na zmiany - zmianę pracy, nowe zainteresowania - ja trochę pozmieniałam, dzieje się u mnie teraz duuużo więcej niż wcześniej (możesz wpaść, zobaczyć, ocenić) i jestem szczęśliwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, w formularzu jest coś o adresie zwrotnym: CanBe.pl - zapraszam :)

      Usuń
    2. Anitko, gdzie ten formularz? Ja nie w temacie? :)

      Usuń
    3. Aaa jeśli chodzi o zmiany to trochę muszę przystopować. Bo dużo się działo przez ostatni rok A przede mną jeszcze remont. Także na brak wrażeń nie cierpię. :)

      Usuń
  2. Chyba każda z nas ma podobnie. Czasami wszystko siada, wali się ale ponosimy się ponownie i działamy. Miałam z pracą podobnie. O ile wszystko dało się znieść, naprawić załagodzić wokół siebie, to w pracy nie udawało się.
    Zaczynałam mieć pieski humor codziennie, powoli dostawałam zacięty wyraz twarzy, z którym kładłam się spać.
    Teraz jest dobrze ale już w tym towarzystwie, z tym szefostwem nie pracuję. Może dlatego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tak jest. Jak w domu Niemcy to w pracy ok. Jak w domu porządek to w pracy bałagan. Średnio raz na miesiąc mam taki "pieski humor" ale szybko mija. :)

      Usuń

Witam! Czytasz, więc komentuj!
Kochane/i ja nie gryzę, nie biję...komentowanie też nie. Więc śmiało nie bójcie się rozmawiać czy wymieniać myśli :)
W miarę możliwości odwiedzę również Was bylebym tylko miała adres zwrotny ;)
Pozdrawiam Tusia :)