wtorek, 17 lutego 2015

Moje 72 godziny...

Hej!
Spieszę donieść, iż nie mam się świetnie...
Co się działo przez ostatnie 3 dni? A no prawdziwy wulkan emocji...
Złość mieszała się z miłością i nienawiścią.
Po "Musimy porozmawiać" zapaliła mi się lampka... O-oo coś jest nie tak....
Więc odpisuję "Co jest?
"Powiem ci jak się spotkamy"
[no to ładnie, nagrabiłaś sobie, myślę]
Kawalerowi przeszło przez myśl, że ze mną zerwie bo ma za dużo na głowie i NIE CHCE MNIE ZANIEDBYWAĆ
"No tak jak ja bym się czuła zaniedbywana..."
Bo mam w marcu szkolenie w pracy te 50 godzin rozłożone na parę serii, jeszcze zajęcia w weekend (bo studia) no i musi zgryz naprawiać więc jeździ do ortodontki (no jeździ wiem, byłam razem z nim) 
Ludzie na dłużej się "rozstają" i jakoś potem jest ok, a nawet lepiej

Pierwsze 24 h pojechałam na cmentarz, zapalić znicze Dziadkom i może to głupie, ale w chwilach bezsilności, kiedy już sama nie wiem co będzie...zaczynam się modlić... prosząc Babcię, żeby się mną "zajęła"...
Drugie 24 h jakoś przeleciało "zaczynałam się oswajać z myślą, że coś się skończyło..."
Dziś obmyślałam już diabelski plan "wyszaleć się za wszystkie czasy jak zła" [siłowania, basen, [wiem nie ma mnie z czego odchudzać bo automatycznie chudnę kiedy się stresuje] nowa fryzura
Weszłam do pracy z "brzydką" miną bo smutną, złą i "bo co mi zrobisz" na zmianę "dajcie mi wszystkie święty spokój, odpuszczam, nie chce mi sie"
O 18-ej pomyślałam, a może jednak coś się zmieni...
Chciałam wyjść bocznym wejściem, coby dać do zrozumienia, że nie chce go widzieć... z drugiej strony to zbyt niedojrzałe by nie rozmawiać... no bo po ile mamy lat? 

Urażona nie dałam się pocałować [a co miałam udawać, że "kochanie jest super"] 

Potem odjechaliśmy spod pracy... pogadać... no dobra jak jechał to gadaliśmy, potem też troszkę... 


W efekcie finalnym doszliśmy do wniosku, że jednak wszystko gra... no tylko Misiek jest okropnie zmęczony jazdą co dziennie z domu do pracy i jeszcze do Białego...

Co się potem działo to zachowam dla siebie ;)

Ale utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest ok...

Wiecie co...? Zmęczyłam się leniem w pracy i stresem...

A w pracy to też Marta nie pomyśli skonsultować ze mną grafiku...

Wchodzę do pracy i słyszę cichutki miły głosik Marty: 
"Hej M. zmieniłam ci, wiesz grafik na czwartek"{
Ja: Fack fryzjera jednak muszę odwołać na piątek pomyślałam
J: Yeeey, ale ja juz palny mam na czwartek
M: A to coś ważnego?
J: Nie
Od razu zadzwoniłam przesunęłam na piatek

Godzina później: 

M. Jak chcesz to zmienię ci ten czwartek...
J: Nie już ja sobie plan zmieniłam (niech już nie manipuluje przy grafiku bo wkurzy mnie jeszcze bardziej) 
I że ja istota złośliwa (czasem)zrobię na odwrót i na złość tu gdzie miałabym wolne przyszła do pracy a w dzień pracy zrobiłabym sobie wolne... może nauczy się, że takie rzeczy trzeba konsultować bo też mam PRYWATNE SPRAWY. Nieważne, że nie mam jeszcze własnej rodziny...  Telefon ma wpisany? Ma. I basta.







4 komentarze:

  1. Nieźle:) Dobrze ze się dogadaliscie :)
    A co to za majstrowanie przy grafiku, ja też bywam złośliwa i jakby mi ktoś coś w grafiku pozmieniało bez mojej wiedzy i zgody to bym powiedziała, cmoknij mnie w zadek i robila po swojemu :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochanie, bo ja się wkurzam jeśli ja kilka dni przed zmianami w grafiku mam ułożony swój własny prywatny (bo każdy z nas ma jakieś sprawy do załatwienia różnorakie). Ok, odpuściłam jutrzejszy czwartek i mówiłam menago, że przełożyłam na piątek 20-go. Ale dziś to przeholowali jak nic piątek mi też zabrali i nie wytrzymałam...i powiedziałam M. że mi się to nie podoba, "To ja powiem D. że masz zajęty dzień" To ja do niej : "To już nie zmieniaj bo to i tak nic nie zmieni teraz" A niestety winowajczyni wyszła a miała być cały dzień... ale jak tylko się pojawi to powiem jej co myślę. Dla mnie to niepoważne nie informować o zmianach [chce podobnego traktowania, będzie miała]

      Usuń
  2. Dobrze, że jest dobrze :)
    Sytuacja z chłopakiem przypomina mi piosenkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to zupełnie nie mój klimat. :)
      Nie dziękuję, zeby nie zapeszyć...
      pozdrawiam :)

      Usuń

Witam! Czytasz, więc komentuj!
Kochane/i ja nie gryzę, nie biję...komentowanie też nie. Więc śmiało nie bójcie się rozmawiać czy wymieniać myśli :)
W miarę możliwości odwiedzę również Was bylebym tylko miała adres zwrotny ;)
Pozdrawiam Tusia :)